Światowy Dzień Ubogich

Człowiek jest zdolny do pięknego życia



– Człowiek jest zdolny do prostego, pięknego życia. Jest zdolny wyjść nawet z największych tarapatów, jeśli znajdzie wokół siebie nie tylko kogoś, kto chce mu dawać rzeczy, ale kogoś, kto stworzy dla niego przestrzeń, w której będzie w stanie zaoferować swoje talenty, może nawet niewielkie, innym ludziom – mówił ks. Mirosław Tosza podczas ostatniego spotkania rekolekcji „Ubogi niech do mnie przyjdzie”.

Ksiądz Tosza odwołując się do obrazu z niedzielnej liturgii, wskazał na kobietę, która wie, że owoców swojej pracy nie może zatrzymać tylko dla siebie, dla swoich najbliższych, która ma pragnienie, by dzielić się z innymi – Myślę, że warto zwrócić uwagę na te wszystkie ręce kobiet, mężczyzn, wrażliwe, otwarte, hojne, o których w orędziu wspomina Papież Franciszek – mówił ks. Tosza.

Organizacje się nie uśmiechają

Ksiądz Tosza mówił, że w pomaganiu innym często pojawia się pytanie o to, dlaczego owoce naszej ciężkiej pracy, zmagań, mamy przekazywać biednym. Wyjaśniał, że o ile odpowiedź na to pytanie w kontekście biedy niezawinionej, wynikającej z choroby, kataklizmu, jest proste, to trudność pojawia się w momencie, kiedy zastanawiamy się, czy i jak należy pomagać tym, którzy są leniwi, marnują swoje życie, są wygodni, że w swojej biedzie się “ustawili” – Postawienie tego pytania jest zasadne. I Papież Franciszek też tego tematu nie unika. Ale mówi taką piękną rzecz, że tak naprawdę chodzi o to, żebyśmy się poznali. Że nie ma jakiś uniwersalnych dobrych rad. Nie ma podręcznika pomagania. Wiemy, że są osoby, zgromadzenia, stowarzyszenia wyspecjalizowane w pomocy ubogim, ale największa specjalizacja nie zastąpi spotkania. – wyjaśniał – Nie zastąpi ludzkiego uśmiechu, bo organizacje się nie uśmiechają, uśmiechają się ludzie.

Deska ratunku

Opierając się na doświadczeniu Wspólnoty Betlejem, mówił, że poznając około 700 osób ubogich przez minione 20 lat istnienia wspólnoty, nigdy nie zobaczymy całej prawdy o człowieku, patrząc na niego tylko „z zewnątrz”. Ksiądz Tosza opowiedział historię Włodka, który mieszkał we wspólnocie 7 lat i zmarł w ubiegłym roku – Jego życie było pasmem nieszczęść. Nie założył rodziny, jego rodzice zmarli dość wcześnie, przebywał sam w rodzinnym domu, zaczął pić. Kiedy miał 21 lat pociąg ujechał mu nogę, kiedy leżał na torach. Potem przez 30 lat w jego domu była taka regularna melina. I jego najbliższą rodziną byli ci, którzy do tego domu przychodzili. I wydawało się, że z tego człowieka już nic nie będzie. I któregoś dnia ta melina spłonęła. Włodek ledwo uszedł z życiem, trafił do szpitala, potem przywieźli go do naszego domu. Pewnego dnia Włodek poprosił, żebyśmy pojechali obejrzeć dom, który spłonął. Weszliśmy do środka, on to bardzo przeżywał. W naszej wspólnocie wykonujemy ikony ze spalonego drewna, więc odbiliśmy z sufitu, podłogi trochę spalonych desek. Przed Świętami Bożego Narodzenia zrobiliśmy z nich ikony dla naszych przyjaciół. I między innymi pracował przy nich Włodek, który wiedział skąd to drewno pochodzi. I to była dla niego trudna praca, ale też widział co z tego powstało. I jakiś czas później kiedy siedzieliśmy przy posiłku powiedział: wie ksiądz co, może dobrze, że się ten dom spalił, bo gdyby się nie spalił, to bym dzisiaj nie żył, tak jak większość moich kolegów. A tak to żyję, w miarę dobrze się mam, może to dobrze– opowiadał.

Bliskość i spotkanie

Ksiądz Tosza mówił, że Włodek przez 7 lat wykonywał we wspólnocie to samo zadanie. Codziennie rano wychodził z miotłą pod dom i zamiatał ulicę. – Robił to bardzo powoli, w swoim stylu, czasem się zatrzymał, zapalił papierosa, porozmawiał z sąsiadami, znowu zamiatał – opowiadał. – Po śmierci postanowiliśmy ufundować mu pomnik jeden do jeden z brązu, żeby przypominał, że człowiek jest zdolny do prostego, pięknego życia. Jest zdolny wyjść nawet z największych tarapatów, jeśli znajdzie wokół siebie nie tylko kogoś, kto chce mu dawać rzeczy, ale kogoś, kto stworzy dla niego przestrzeń gdzie swoje talenty, może nawet niewielkie, będzie w stanie zaoferować innym. I myślę, że to jest szalenie ważne dzisiaj, żeby ten styl pomocy jaki wprowadzamy, nie był tylko rozdawnictwem – mówił.

Ksiądz Tosza zaznaczał, że Papież Franciszek w swoim orędziu podarował dwa ważne słowa: spotkanie i bliskość, które należy zastosować w pomocy ubogim. – Prośmy Ducha Świętego, by dał nam taką wrażliwość, światłe oczy, dobre ręce, odwagę, żebyśmy do ubogich mogli wyjść. Przede wszystkim do tych, którzy są w naszej rodzinie, mieszkają w jednej klatce schodowej, w mieszkaniu obok, są w szpitalu. Często ta najpoważniejsza bieda jest ukryta. Umiejmy okazać bliskość ubogim przez naszą obecność, wrażliwe serce i dobre ręce. Prosimy, aby to, co się wydarzyło w tych dniach, w tych miejscach w Krakowie, przetrwało w ludziach, umocniło nadzieję tym, którym jej brakuje – zachęcał.

 

Zofia Świerczyńska
fot. Paulina Krzyżak

Słuchaj nagrania (palloti.fm):

 

Czytaj pozostałe relacje z rekolekcji:
Czwartek, 16 listopada
Piątek, 17 listopada
Sobota, 18 listopada