Światowy Dzień Ubogich

Wystarczyło tylko być



Zapisałam się do posługi w namiocie na Małym Rynku, kilka dni przed samym wydarzeniem, z myślą, że chcę pomagać przy wydawaniu herbaty. Mogłam tam być przez dwa dni. Kiedy w środę szłam ulicą Sienną pomyślałam, że to bez sensu. Po co ja tam idę? Jeszcze będę musiała rozdawać szaliki bezdomnym na Plantach i co wtedy zrobię? Czułam się mało odważna w wychodzeniu do bezdomnych na ulicę. Ale już szłam, więc pomyślałam tylko: „Ty wiesz po co tam idę”.

Weszłam do środka i przydzielili mnie do punktu informacyjnego. Po krótkiej rozmowie okazało się, że nie jestem tam potrzebna. Świetnie dają sobie radę. Pomyślałam – dobrze, stanę pod drzwiami. I przez półtorej godziny
zapraszałam wszystkich do środka. W pewnym momencie przyszedł wolontariusz Łukasz i powiedział, że Krzyśkowi potrzebna jest pomoc przy rozdawaniu herbaty. Nie bardzo wiedziałam co i jak, ale wolontariusz Krzysiek wszystko mi wyjaśniał. Wtedy ktoś podszedł do nas o coś zapytać. Powiedziałam, że nie jestem organizatorem, ale Krzysiek jest i pewnie wie. Usłyszałam „nie jestem organizatorem”. A kim? – zapytałam. Bezdomnym. Zamurowało mnie.

“Krzysiek przecież nie wyglądasz, jak to?” Rozmawialiśmy cały wieczór. Krzysiek od marca spał w samochodzie. Na tydzień bezdomnych przyszedł pomagać w rozdawaniu herbaty innym bezdomnym. Opowiedział mi, że najbardziej go wkurza, że ma za ciasne buty. – We wtorek mam mieć rozmowę o pracę, ale wiesz, oni zawsze pytają gdzie mieszkasz i wtedy rozmowa się kończy – opowiadał. Wychodząc z namiotu miałam jedną myśl – muszę coś zrobić. W głowie pojawiły mi się miliony scenariuszy jak pomóc Krzyśkowi. Ale Bóg miał inny plan, zrobił za mnie wszystko, ja tylko miałam się pojawić w tym miejscu i czasie.

Opowiedziałam o Krzyśku znajomemu, on zadzwonił do kolejnego. W niedzielę jechałam z informacją dla Krzyśka, że ma pracę z mieszkaniem pod Opolem. Bałam się tam jechać w niedzielę. Co będzie jak go nie zastanę? Znów pomyślałam, że skoro Bóg to zaczął to i dokończy. Krzysiek był w niedzielę w namiocie, a we wtorek jechał już do nowego domu i pracy. Rozmawiałam z nim w niedzielę i wspominaliśmy, że minął już tydzień od namiotu. Wiem, że ten
namiot był ważny i że w przyszłym roku chcę tam po prostu być.

 

Wolontariuszka